wtorek, lutego 10

Test IH, Hildegarda z Bingen opowiada historie.

Wisienka sugeruje, żebym wreszcie coś przeczytał. Wskazuje na uginającą
się od ciężaru książek półkę i rozkazuje.
Kładę rękę na jej ubranym w ciężki sweter ramieniu.

Dzisiaj czytania nie będzie. Nie mamy niczego do czytania.
Po pierwsze może być rysunek. Rysunek z wkładką, z historią,
która opowiada się sama bez słów.
Ale nie mam jeszcze pewności - czy nie jest to coś pokroju
pozbawienia jedzącego obiad śmiertelnika możliwości zjedzenia
jednego małego cze.

Chciałbym wreszcie odebrać wiadomość.
Do tego czasu niczego nie będę podpisywał.
W zimnym, w lodowatym pokoju, w osłoniętym szronem łóżku, leżeć, trawić czas.

Giezgiegiezgie, opcjonalnie założę nagolenniki i plastikowy podbródek.
Osobisty ochraniacz szczęki o zapachu truskawek.
Zamknę się w bakiście, Wisienko!

Na umrzyka w skrzyni, marina przed nami mieni się w świetle latarni.
Kwaśny zapach morza sięgnąwszy wejścia do portu przesączył się przez szczeliny
w molo i zabarwił wodę na żółto.
Wchodzimy, Wisienko, przechuj, mówiąc cicho, mówiąc w dymie, przez ciężki,
alabastrowy komin wskakujemy do wnętrza.

Nie jestem kobietą, mówię do swojego dekoltu.
I żadna z was, mówię do piersi, nie jest kobietą.
Jesteście świadectwami dotyków, niczym więcej, okrągłą odą do samotności.
Och.

Brak komentarzy: