czwartek, grudnia 25

pocztówka otrzymana ;]]



(...)

///

///
Jak trudno się nie rozstępować. Nawet w grobie.
Dziękować.
Widzieć, jak chodzą po ciele robaki i zarazem ciała nie czuć.
Tylko perły połykać, jedna za drugą i trochę dławić się.
Ale nie przestawać.

Te słowa na ,,s”, mam gdzieś.
Nikt nie wierzy, że to nie powiastka o artefakcie?
Że to pojmowanie świata nie jest metodą interpretacji.
A. Odczuwaniem.
Że choć nikt nie ma potrzeby - jednak wszyscy robią.
Że nie zimę teraz mamy, ale ciągle wiosnę, zupełnie nie tegoroczną,
mamy kurtkę rozłożoną na ziemi, ciasne siedzenie w autobusie, nieznany kierunek i linii numer, po raz pierwszy.
I jazdę obcym samochodem.
Po śnieg pamięcią nie sięgać. Nie wiedzieć, czy był.

Bać się wtedy nie powinno.
Nieczytelne rejestracje nie świadczą o winie.
Wino świadczy samo o sobie.
Msza tylko dla Paryża.

Te słowa na ,,s”, mam gdzieś, nawet, jeśli teraz kłamię.

Był taki trup, który myślał, że zmartwychwstanie.
Ale rozumiesz, wstał tylko i otrzepał spodnie.
I stoi w drzwiach, patrzy. Jak zwierzę puchem obrasta.
Po grzbiecie się smaga kwiatkiem.

Jak zwierzę, instynktownie zionie ogniem i zniknie.
Ale póki co, wciąż jest ta wiosna. Konkretna wiosna.
Nieskończony wstrząs.