poniedziałek, maja 4

filuterny wtręt

Wszystko przez to, że przemeblowali nam bibliotekę. I odpuścili zaległości
z okazji majowego święta książki i jej czytelnika, dzięki czemu uniknęłam
płacenia kary za przemocą przetrzymywane tomy, których nie miałam
czasu/nastroju/okazji/ochoty/potrzeby (niewłaściwe skreślić) - oddać.
I na co wpadłam, co uwiodło mnie już od pierwszej stronicy (choć bynajmniej
nie tą będę cytować)? Sami posłuchajcie:


,,(...) a mianowicie idzie o stylistykę, w jakiej osoby sprzedające miłość zwracają się do klientów. Jest to sytuacja, która musi wytworzyć wyjątkową dynamikę tekstową: przedstawicielka płci wstydliwej, obciążonej od wieków tysiącem tabu obyczajowych oferuje z miejsca obcemu mężczyźnie absolutnie wszystko do samego dna. Zwrot taki nie może być jednak bezpośredni, musi posłużyć się sugestią, intencja winna być przesłonięta, propozycja ukryta, a przy tym sformułowanie powinno być zwięzłe. Mamy tu do czynienia z trudnym gatunkiem, rzadko uprawianym nawet przez wybitnych fachowców we władaniu słowem, z epigramatem, który łączy najkrótszą formę z uderzeniową dobitnością. Ciekawe, że najstarsza dokumentacja jaką tu rozporządzam pochodzi od Polaka, mianowicie Karola Frankowskiego [krewnego Leona - późniejszego
przywódcy w powstaniu z roku 1863, straconego].
(...)
Ladacznice na ulicach piękne, wiele fascynujących! Na ul. Richelieu, elegancko wystrojona, zwraca się ,,Piękny rycerzu, prowadź mnie do swego zamku". Na ul. Montrmartre: kapelusz tiulowy, wydekoltowana po pachy, ociera się łokciem i posługuje słowem-rozkazem ,,Miłość i rozkosz!" Dzielnica du Temple, włosy pod wytwornym fularem i nosi zapaskę z czarnej kitajki: ,,Piękny aniele, kup serce". Baba z Hal, w czepku chłopki i w sabotach, ciągnie gwałtownie za poły fraka ,,Złoczyńco, pójdziesz?,,
(...)
Jak wynika z pamiętnika Frankowskiego , język proporcji odzwierciedlał ówczesne mody literackie, i to zróżnicowane zależnie od okolicy. Zwrot o rycerzu i zamku nawiązuje do oficjalnej poezji salonowej, jakiegoś Chateaubrianda czy Lamartine`a, zaś osoba ubrana jak dama i operuje na ul. Richelieu, w dzielnicy arystokratycznej. ,,Miłość i rozkosz!...". - nie wiadomo, jak to brzmiało po francusku [...] ale można przypuszczać, że było to coś w rodzaju ,,extase et passion!" - czyli wściekły dramat romantyczny Dumasa - ojca, Hugo, Delavigne... w którym to gatunku kapelusz tiulowy jest regularnym rekwizytem, niemal jak szpada w Ruy Blasie, we wszelakich ,,muszkieterach" itd. ,,Aniele kup serce" - to ciepła poezja mieszczańska, biedermeierowska [...], zaś ,,złoczyńco, pójdziesz?" (,,tu viens, bandit?") - w dzielnicy targowej - zapowiada już naturalistę Emila Zolę z jego Naną, L` Assamoir (Mordownia) oraz późniejszą piosenkę apaszowską w rodzaju Delmeta (,,Dziś w nocy znów mnie będziesz bił, aż skonam w krzyku, lecz pójść od ciebie nie mam sił, ty psie nędzniku!").


Inne wymieniane przez Kałużyńskiego zwroty to:
,,Czy ma pan zapałki?"
,,Ty, zabawiemy się w dzikich ludzi?"
,,Będziem dziś katować to dupsko?"
,,Może kawaler teraz trochę pobawi się moim czyczem, a ja tymczasem napiję się herbaty"



Nno, koniec tego wiosennego błocenia, Kałużyński bynajmniej nie skupia się wyłącznie
na kwestiach alkowianych - porusza się swobodnie we wszystkich interesujących mnie dziedzinach wykazując się przy tym istnym mistrzostwem słowa i niesamowitą erudycją.
Jak dotąd stykałam się z samym nazwiskiem - warto czasem zagłębić się bardziej
i sprawdzić to i owo, bo pan Zygmunt wart jest uwagi, och, ach. Książka zwie się ,,Do czytania pod prysznicem".