sobota, października 11

Nicnierobienie&Chaos inc.

___


Mózg trawi. Przegrzane komórki w opozycji do wszelkiego manualu.
Ramię przymierza się do pierwszego po erupcji machnięcia ręką.
Przytulone do siebie palce zwijają się i rozwijają.
Klikanie.
Czytanie.
Klikanie.
Czytanie wymierzone w nicość.
Badanie okładek i obrazków z nosem przyklejonym do okna monitora.
Ku chwale naszej klasy próbuję zapamiętać 21 imion; bez szkiców zajęłoby to z pół roku




Koncentracja. Trapiące nas problemy topione w kubku kawy.
Koncentracja - poszukiwania ulubionego koloru zakończone sukcesem.
Czerwony, czerwony, czerwony.
Na pohybel śmiertelności.

_
W ,,Machinie" wywiad ze Starowieyskim:

GK: Nie zawsze chciał Pan być malarzem. Wiem, że w dzieciństwie liczyła
się dla Pana inżynierka.

FS: Pierwsza w życiu maszyna, jaką zbudowałem, nazywała się kurwa.
Byłem z niej dumny, bo się ruszała. Niestety ojciec ukarał mnie za nią.
Musiałem stać w chlewie na kamieniu wystającym z kałuży gnojówki,
a na nogach miałem białe podkolanówkI.

_
_

_


Z żabiej perspektywy.
Mentalny akt erekcyjny.
Trzeba powołać jakiś osobisty instytut koloru, molocha z aspiracjami kreatorskimi zaczajonego za uchem. Coś anty- i pozaduchowego, nietkniętego metaciągotami i wstrząsami termicznymi.
I żeby już żadne zimno nie zagrażało żeberkom lodówki, żeby lód zamienił się
w czerwony sok ze słomką...

_