sobota, lutego 14

[][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][]



Na czas jedzenia frytek(sypania soli w klawiaturę), przekopywania zebranych w locie zbiorów i spisanego w pociągu chaosu - kadr zrzucony z fimu Luisa Bunuela - Mleczna Droga. Undergroundowe ;> bababa.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Łzy mi same do oczu płyną... Amaretto mi się właśnie skończyło... Czas umierać... ;-(

Anonimowy pisze...

Po Amaretto to się umiera dnia następnego - to przecież trunek absolutnie wykluczający wszelkie napięcie dramatyczne - chcesz umrzeć jak don Corleone? C`mon nigga - przed śmiercią tylko absynt bądź czysta. Piwo liczy się tylko zestawione ze stekiem w celi śmierci. Anon, deliver us from evil.

K. pisze...

Amaretto! - a właśnie zrobił się intensywny nakręt na smaki i zapachy...Amaretto, to ja mam w kuchni, wypiłam chyłkiem połowę - ale po jakimś czasie cukier zalepił szyjkę i nie potrafię odkręcić...!
A skoro się po nim umiera dnia następnego (9 razy?), to pozostało Ci jeszcze 5 godzin - i być może zdążysz się zaopatrzyć w kolejną, zapewniającą nieśmiertelność porcję...

K. pisze...

A ten absynt, to powiedz, skąd brać.
Bo ostatni był jak oczyszczająca mieszanka ziołowa i prócz przypalenia kubków smakowych i wyważenia oczu z orbit, nie poczynił żadnych zgonów i wylotów..

Przed śmiercią to mózg się pije.
;>