10 things that make me happy
12 lat temu
The more we get used to being killed, the better we like it.
- Private Wilbur Fisk of Vermont
-To wyobraźnia jest armią. Jeżeli interesuje cię cokolwiek, interesuje cię wyobraźnia. Myśląc imaginujesz, to właśnie ten zajebisty myk, który zrównuje nas wszystkich. Umiejętność wejścia w stan wskazujący na życie i trwania w nim do porzygania. Jesteś częścią tego świata, ale zarazem przychodzisz spoza, masz pełne prawo patrzeć na to wszystko, czym jesteś otoczony, jak na absurdalną bajkę o chodzącym mięsie, o władzy zimy na światem, jak na historię zupełnie niezgodną ze scenariuszem, jaki sobie obmyśliłeś. Kwestią twoich wyborów jest sposób, w jaki przewrócisz się za chwilę w zimny puch. Bo jesteś wcięty, mocno wcięty.
I co najlepsze, wcinając się w ten sposób, w tych okolicznościach przyrody, masz rację. Masz swoją niezbywalną rację, nawet, jeżeli jest ona niezgodna z jakąkolwiek inną i wypchnie cię poza nawias. Niekoniecznie posiądziesz prawo realizacji, ale sama racja to już coś. Zawsze jest jakiś minimalny wybór, nawet, kiedy zamknęli cię gdzieś, gdzie nie ma klamek, zawsze masz swoją armię…!
-Rozumiesz, Szop siedzi w domu i onanizuje się przed jakąś stroną WWW, może nawet jest to strona programu telewizyjnego ,,Mango Gdynia”. Na karku ma wytatuowany napis ,,Forever” i czuje się już prawie, jak jakiś Brytyjczyk, w trampkach znanej firmy Converse i koszulce zespołu Armia, czy może nawet Defekt Mózgó, znalezionej w jakimś pokątnym lumpeksie i zakupionej za trzy złote, pomiędzy jednym wyjściem z domu a wejściem do świata. Na ścianie napisał, że ,,God Save The Queen” i powoli wtapia się w martwe lata 70. On siedzi tam i jest zupełnie sam. Rozumiesz, z zaświatów pisze mi esemesy. Ja też pisałabym esemesy do niego, ale nie potrafię się zdobyć na to ostateczne naciśnięcie na klawisza ze strzałką i ofiarowanie się przypadkowi i przeznaczeniu i odpisanie, że nie, bynajmniej nie mam teraz przyjemności przyglądać się monitorowi. Stoję na mrozie i słucham, jak jakiś kolega opowiada o swoich armiach. Moich, naszych. Jak napawa się tą światłością, jaka zstąpiła na niego z nieba, wraz z tą wspaniałą świadomością.
- Kiedy wszystko zostanie skończone, poranki zyskają ten smutny odcień dokonania.
- Ja też się czuję zobowiązany do ubierania się, jak wy, bo to naprawdę fajna sprawa, naprawdę mnie to szalenie pociąga. Chcę słuchać jak szumi wam w głowach zielsko i patrzeć na strumienie bełtów pomiędzy jednym pociągnięciem a drugim. I na te fotografie w stylu Nan Goldin. Dzisiaj wszyscy nią jesteśmy. Nikt się nie obawia konsekwencji. Nadzy na jednym, drugim, trzecim fotosie, w gazetach, dla takich jak my, do głębi egzystencjalni, znudzeni wyświechtanymi frazesami z reklam i Pism Św. Kiedy jestem sam, gram w pasjansa na swoim wypasionym ajmakuproczterytysiącepięćset. I piję mleko. To właśnie lubię.